Ciżba drobnych utrapień więcej drażni, niż gwałtowność jednego, by największego. — Idźcie stąd, zostawcie mnie w spokoju — wykrzyknął niegrzecznym tonem, którego nigdy u niego nie słyszano. Kto chce, może przyjść i studiować ją. Kmicic klęczał, bladość i rumieńce przelatywały mu jak błyskawice przez twarz. Wesołe dziecinne śmiechy dolatywały stamtąd do atrium. — Gołąbku — podbiegł do niego Korotkow — mój żółty portfel… — To nieprawda — nienawistnie odpowiedział chłopiec — ja nie brałem, oni kłamią… — Lecz nie, drogi, ja nie to… nie ty… dokumenty.
słoiki do deserów - Widziałem wyraźnie, jak rosną i potężnieją zalety przedmiotu, którego pożądałem, jak zwiększają się i wzdymają od podmuchu wyobraźni; jak trudności przedsięwzięcia ułatwiają się i wygładzają; jak rozum i sumienie cofają się wstecz.
— Nie jesteś pan kupcem, tylko desperatem — odparł Geist. Przesunęliśmy się w ciemności, nikt nas nie poznał, a mało i kto spotkał. Paląca sprawa bezrobocia — to przede wszystkim sprawa głodu. Podeszła do niego i powiedziała: — Wstydziłbyś się Nauczyciel, a pije. A niechże cię cholera zatłucze. — Z Tatarami Bójże się Boga, panie bracie, toż to lud dziki i niesforny. W przedmowie do Epipsychidiona, a więc jeszcze przed ukazaniem się cyklu Górskiego, Kazimierz Tetmajer zapewniał, że „Młoda Polska dumną by się czuć powinna, gdyby ten genialer Pole zaczął pisać po polsku i dał się wciągnąć w jej szeregi. Skromność Hilela Dwaj mężowie założyli się niegdyś o to, któremu z nich uda się rozgniewać Hilela. W Malborgu mówią, że ma zjechać do Płocka król polski i spotkać się z mistrzem w samym Płocku albo gdzie na granicy. — Oto dno pieczary: tu pan ujrzysz upadek i nędzę moralną — i zrozumiesz pan prawdziwą filozofię. — Jakiejże to szczęśliwej myśli zawdzięczam twą obecność, najdroższa Antonino — zapytała pani de Beauséant.
Wtrąćmy jakąś tułaczą gwiazdę w sferę słonecznego systemu, a kto wie, czy i na niej nie rozbudzi się życie Dlaczego więc baron ma wyłamywać się spod prawa przywiązania, które przenika całą naturę I czy pomiędzy nim a jego panną Eweliną jest większa przepaść aniżeli między ziemią i słońcem Co się tu dziwić szaleństwom ludzi, jeżeli w ten sam sposób szaleją światy…” Tymczasem pociąg szedł wciąż z wolna, długo zatrzymując się na stacjach.
O wy, towarzysze, podajcie mi rękę, gdyż będę jednym z Was. ” Gdy każdy członek zmarłego został już owinięty modlitewnymi taśmami i zaopatrzony w amulety, gdy posiada już dostateczny zasób medytacji, które pozwolą mu orientować się w krainie bogów, należy pomyśleć o dokumencie, który by otworzył wrota do owej krainy. Obaj posuwali się naprzód, gromiąc pomniejsze kupy powstańcze, niszcząc, paląc, mordując. — Janie — rzekł — a może by podesłać jeszcze Wołodyjowskiemu z garść ludzi — Daj ojciec pokój — odpowiedział Skrzetuski. Drżącymi rękoma wydobył z kosza małe naczynie, gdzie powoli tliła się hubka, i znowu zapalił pochodnią. Petroniusz obudził się zaledwie koło południa i jak zwykle, zmęczony bardzo. Płacze przy tym i żali się: — Dzieci moje, dlaczego przedtem, zanim nastąpił ten straszny mroczny dzień, nie chcieliście mnie posłuchać Idzie dalej i widzi, że wierzchołki gór pokryte są popiołem ze spalonych wsi. Bartoszewski, Powstania dzień pierwszy, „Tygodnik Powszechny” 1974, nr 31. Regulamin ten tak najeżony był trudnościami, że niewielu oficerów znało go w całości. — Pokój tobie, królu — powitał go rabi Jochanan. Historia literatury jednak coraz bardziej skłaniała się do rozpatrywania rozwoju piśmiennictwa jako przemiany prądów literackich i dążyła do wprowadzenia zasad periodyzacji i terminologii jednolitej — swoiście literackiej i porównywalnej z innymi literaturami.
Ba, więcej jeszcze: zbyliśmy się dworu i urzędów, ale nie zbyliśmy się tym samym głównych utrapień naszego życia: Ratio et prudentia curas, Non locus effusi late maris arbiter, aufert; ambicja, chciwość, chwiejność, lęk i pożądliwości nie opuszczają nas przez to, żeśmy odmienili okolicę, Et post equitem sedet atra cura; ciągną za nami aż w zacisze klasztorów i szkół filozoficznych: ani pustynie, ani jaskinie skalne, ani włosiennica, ani posty nie uwalniają nas od nich: haeret lateri lethalis arundo. Książę przechadzał się po gabinecie, odniósłszy sam książkę na swoje miejsce. Do niego wraz bieży Luby syn wracający na okręcie z drogi Do Pylu piaszczystego. — On driakiew dla waszej mości woził. Stryj znów jest artystąmalarzem — rad by siostrzeńca widzieć obok siebie w słonecznym przybytku sztuki. Nauczyciel najpierw zapoznał go z literami alfabetu. — Lepiej o tym nie mówić — odpowiedział Ganchof. przyjemna prawdziwie. To rzekłszy, zawiódł Bogusław pana miecznika do stołu i poczęli się trącać a przypijać do siebie często gęsto. Jakiś żołnierz zrywa nagle czapkę z głowy, ciska ją z całej siły o ziemię i mówi: — Raz kozie śmierć Bartek doznaje znów na te słowa tak znakomitej ulgi, że prawie zupełnie przestaje się bać. Tam wreszcie mógł się poddać swej wściekłości; tam strawił wieczór bez światła, przechadzając się tam i z powrotem, jak człowiek nie panujący nad sobą. huśtawka ogrodowa cocoon
Tu pani Bigielowa zwróciła się do Połanieckiego: — Zobaczy pan, jak teraz inne panny będą się panu wydawały po Maryni.
Korzystając z tego prawa, nazwałem swoją powieść Pałubą — od tego momentu, w którym rozchwianie się tematowości w życiu uderzyło w Strumieńskiego żywiołową, brutalną potęgą … »Pałuba« jest symbolem wszystkiego, co łamie urojoną linię wypadków od zewnątrz lub od wewnątrz, w formie brutalnej i niebezpiecznej albo wstydliwej i zawstydzającej, wszystkiego, co w człowieku jest wątpliwością i niepewnością, wyrzutem sumienia i poczuciem inkongruencji, grzechem przeciw Duchowi Świętemu i jego głosem zarazem, zleceniem z wieży egoizmu w potworną przepaść szczerości, przecięciem nerwu z sobą samym, a uczuwaniem nerwu świata — to symbol tych chwil, w których umysłowo traci się grunt pod nogami, najlepszych i najbardziej wartościowych w życiu, chwil największej przykrości i największego skupienia, chwil nagłego rozszerzenia horyzontu, chwil rozczarowania jako źródła nowych czarów, chwil hiperemocji i hiperoryginalności. — Ja bym tam w łeb zamalował raz i drugi, toby od razu lepiej poszło do głowy. Mam dla Stacha lekarstwo. — Zaziębiłam się przy wyjściu z balu i obawiam się, czy nie dostałam kataru płuc. Konie czekały na lewym brzegu; zrobiła jeszcze dwie mile z nadzwyczajną chyżością, po czym trzeba się było godzinę zatrzymać dla sprawdzenia paszportów. „Nie znam zupełnie obyczaju tych Francuzów — myślał — jeżeli mną ktoś nie pokieruje, znowu się dostanę do więzienia i skradną mi konia.